Bodzentyn - miasto z ciekawą historią
czerwiec 2023
To miasto odwiedziliśmy drugi raz po prawie dwudziestu latach. Ruiny zamku pozostały w zasadzie niezmienione. Na zdjęciach możecie obejrzeć różnice. Przyznacie, że niewielkie? Zabezpieczono jedynie rozpadające się mury przed dalszą degradacją, a teren wokół ugładzono i uporządkowano. Dopiero teraz zwróciliśmy jednak uwagę na piękno kościoła znajdującego się w pobliżu i ciekawy pomnik na klimatycznym ryneczku.
Wszystko zaczęło się od biskupa krakowskiego Jana Bodzanty herbu Poraj, który otrzymał od króla Kazimierza Wielkiego przywilej na założenie miasta na prawie magdeburskim. Biskup Bodzanta przeniósł swoją rezydencję z nieopodal leżącego Tarczka, na brzeg Psarki, budując tu siedzibę i kościół. Nowo powstałej osadzie nadał nazwę Bodzentyn.
Od 1355 r. Bodzentyn, prywatne miasteczko należące do biskupów krakowskich rozwijało się dosyć szybko. Miasto zostało otoczone murami obronnymi, a na wzgórzu biskup Florian z Mokrska wybudował zamek.
Kardynał Zbigniew Oleśnicki odbudował zniszczony w pożarze kościół. Trafił tu słynny tryptyk, wykonany przez Marcina Czarnego. Podobno kiedyś biskup Jan Konarski gościł u siebie Jana Kochanowskiego. Poeta odpoczywając w zamku przez okno widział lipę i podobno to zainspirowało go do napisania sławnej fraszki „Na lipę”.
W 1410 roku w miejscowym zamku król Władysław Jagiełło przyjmował posłów od książąt pomorskich w czasie pielgrzymki na Święty Krzyż przed bitwą pod Grunwaldem. Już w XVI wieku istniała tu łaźnia miejska, a w 1590 roku miejscowy mistrz Tomasz Kołek wybudował w mieście wodociąg!
A potem niestety „przyszedł” potop szwedzki, który zahamował rozwój miasta Później w roku 1789 decyzją Sejmu Czteroletniego dobra biskupie zostały przejęte przez Skarb Państwa. Nieremontowany zamek i mury obronne z czasem zaczęły popadać w ruinę. W mieście nie było już barier osadniczych, więc zaczęli tu napływać Żydzi. W pierwszej połowie XX wieku stanowili oni 35% mieszkańców. Obecnie jedyną pozostałością ich bytności w mieście jest cmentarz z kamiennymi macewami.
W okresie zaborów Bodzentyn znalazł się pod rządami austriackimi, a od 1815 r. pod panowaniem rosyjskim. W powstaniu styczniowym aż 100 mieszkańców wyruszyło do walki przeciw zaborcy. Styczniowy atak zaskoczył Rosjan, którzy wycofali się do Kielc, podpalając miasteczko. Karą za zbrojny opór było odebranie przez cara praw miejskich w 1869 roku.
W czasie II wojny światowej w pobliskich lasach walczyły oddziały Zgrupowań Partyzanckich Armii Krajowej „Ponury” mjr. Jana Piwnika „Ponurego” i mjr. Eugeniusza Kaszyńskiego „Nurta”. Niemcy w dniu 1 czerwca 1943 r. dokonali pacyfikacji Bodzentyna, mordując 39 jego mieszkańców. Po wojnie odnaleziono w Bodzentynie wspomnienia żydowskiego chłopca Dawida Rubinowicza, który zginął w Treblince w 1942 roku. Opisał w nich życie w bodzentyńskim getcie. Pamiętnik został opublikowany w wielu krajach świata.
Z zamkiem w Bodzentynie związana jest legenda. Kiedy biskupstwo krakowskie objął Jakub Zadzik w XVII wieku w podziemiach zamkowych więził on arian i kalwinów. Jednego z nich zamknął w lochach, razem z jego „heretyckimi księgami” i tak długo morzył go głodem, aż ten zjadł swoje księgi. Niestety książek zabrakło, a on sam zaś ducha wyzionął. Podobno do dziś dusza tego nieszczęśnika błąka się po Bodzentynie szukając sprawiedliwości. Prawda to czy legenda nie wiadomo. Jednak to za sprawą biskupa Jakuba Zadzika wszczęto proces i wydano wyrok (1638), który likwidował szkolnictwo ariańskie w Rakowie.
Zamek w czasach wojen napoleońskich był wykorzystywany, jako szpital polowy. Później stał niezagospodarowany, choć w kronikach miejskich są zapisy, że jeszcze w połowie XIX stulecia w kilku komnatach zamkowych odbywały się bale organizowane przez mieszkańców.
Jak już wspomnieliśmy, dopiero podczas ostatniej wizyty zwróciliśmy uwagę na stojący tuż obok zamkowych ruin dostojny kościół pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny i Świętego Stanisława Biskupa zbudowany w latach 1440-1452. Fundatorem był biskup krakowski Zbigniew Oleśnicki.
Ciekawostką jest to, że znajduje się tu dawny ołtarz główny przeniesiony z katedry wawelskiej. Wykonano go w XVI wieku. Przedstawia scenę Ukrzyżowania, a namalował go, jak dowodzą zachowane rachunki, włoski malarz Petrus Venetus. Wśród licznych postaci na koniach znajduje się przedstawienie św. Longinusa, znanego z apokryfów świętego, pokazującego swoje oko, do którego wpadła kropla krwi boskiej. Scenę z ołtarza uzupełniają patroni Krakowa i zarazem krakowskiej katedry – św. Wacław i św. Stanisław – święci zabici z rozkazu władców. Na samym zwieńczeniu stoi św. Archanioł Michał, pierwotnie z mieczem i wagą szalkową, obecnie bez tych atrybutów. Ołtarz posłużył około 100 lat w katedrze wawelskiej, a w 1649 roku, z polecenia biskupa Piotra Gembickiego, został rozebrany i przewieziony do kolegiaty w Kielcach. Między 1726 a 1728 rokiem ołtarz został przeniesiony do kościoła w Bodzentynie, gdzie pozostaje do dzisiaj.
Dlaczego był przenoszony? Podobno powodem decyzji biskupa Piotra Gembickiego, był stojący pod krzyżem koń, a właściwie jego tylna część, do której nie godziło się modlić.
Poza ołtarzem znajdziemy tu również Tryptyk Zaśnięcia Matki Boskiej, zw. Tryptykiem bodzentyńskim –ukończony w 1508 roku przez Marcina Czarnego, ufundowany przez biskupa Jana Konarskiego. Ołtarz przedstawia Zaśnięcie Matki Boskiej w otoczeniu apostołów.
Niegdyś pośrodku Rynku Górnego do czasów potopu szwedzkiego wznosił się ratusz. Odnalezione fundamenty datuje się na czasy Zygmunta Starego. Na jego miejscu wzniesiono kolejną budowlę, ufundowaną przez biskupa Andrzeja Trzebickiego, który przekazał budynek miastu w 1670 r. Nowy ratusz był budynkiem piętrowym z wieżą i zegarem, „którego głos o milę się rozchodził”. W listopadzie 1826 roku ratusz został jednak rozebrany.
Obecnie na rynku pozostał pomnik patrona strażaków. Postawiony w czasach, gdy, stał jeszcze ratusz. Św. Florian miał chronić miasto przed kolejnymi pożarami. Patron nie ustrzegł Bodzentyna w 1917 roku. Osada spłonęła wraz z remizą strażacką, ale sama figura pozostała nietknięta. Podczas wojny pomnik św. Floriana został uszkodzony pociskami armatnimi. Potem szalejąca wichura całkowicie powaliła figurę. Konserwator zabytków nie miał funduszy na odbudowę pomnika, lecz jeden z mieszkańców postanowił na własną rękę przywrócić świetność patronowi strażaków. W 1948 r. na betonowej kolumnie umocował zachowane dwa kapitele, a na nich postawił nową figurę św. Floriana, która istnieje do dziś.
Obecnie miasteczko wygląda jakby czas się zatrzymał. Warto w słoneczny dzień skosztować miejscowych lodów i usiąść na ławeczce w zamkowym parku, aby powspominać bogatą historię.
Informacje praktyczne:
Ruiny zamku i kościół są położone tuż obok siebie. Kościół w powszednim dniu był otwarty i można było go zwiedzać indywidualnie bez opłaty. Spacer od zamku połączony z odwiedzeniem świątyni i wizytą na sąsiednim rynku zajmie ok. godziny. Samochód powinno się udać bez problemów zaparkować w pobliżu.
Jeśli zamierzacie odwiedzić stary żydowski cmentarz ( zachowało się ok. 50 macew), na którym jest pochowana matka Gustawa Herlinga-Grudzińskiego to spacer się wydłuży, bo w pobliżu nie ma jak zostawić samochodu, a cmentarz jest położony poza centrum.
W Bodzentynie jest też filia Muzeum wsi Kieleckiej – zagroda Czernikiewiczów. Zbudowana w 1809 roku otwarta jest od wtorku do niedzieli w godzinach 10-17. Bilet normalny kosztuje 7 zł, ulgowy 3 zł (wtorki wstęp bezpłatny).
Lokalizację obiektów pokazujemy
w linku oraz na mapie zamieszczonej niżej.